Niedziela Świętej Rodziny rok C (Łk 2, 41-52)
Czy ateista może napisać jasełka? Przed nami fascynująca historia Jeana-Paula Sartre’a, filozofa-egzystencjalisty, który w trudnych czasach stalagu jenieckiego w Trewirze stworzył głęboko poruszające jasełka. To dzieło, choć stworzone przez niewierzącego, poruszało ważne motywy religijne i filozoficzne. Główny bohater, Bariona, jest człowiekiem, który sprzeciwia się rzymskiemu okupantowi i pragnie, by rodziło się jak najmniej dzieci. Jednak w miarę rozwoju akcji doświadcza przemiany, która pozwala mu spojrzeć na rzeczywistość z nowej perspektywy.
Sartre, tworząc jasełka, skupił się na postaci Maryi i jej doświadczeniach związanych z narodzinami Jezusa. Opisuje moment, w którym Matka Boża, patrząc na swoje nowo narodzone dziecko, przeżywa niesamowity zachwyt i zaskoczenie. To ujęcie, jak się okazuje, nie tylko wpłynęło na fikcyjną postać Bariony, ale także poruszyło żołnierzy, którzy oglądali przedstawienie. Jednym z nich był Paul Feller, seminarzysta, który po wojnie stał się jezuitą i poświęcił życie służbie innym.
W dzisiejszych czasach często brakuje nam tej prawdy i wspólnotowych doświadczeń, które Sartre uchwycił w swojej sztuce. Obecnie, w dobie technologii i izolacji, coraz częściej zauważamy brak więzi międzyludzkich. Przykładem może być sytuacja z liceum w Lublinie, gdzie uczniowie mimo spędzania razem czasu, nie znają się nawzajem. To niepokojące zjawisko pokazuje, jak ważne jest pielęgnowanie relacji i otwartość na innych.
Czy ateista może napisać jasełka?
Zapraszam na szklankę dobrej rozmowy. Czy ateista może ułożyć jasełka? Okazuje się, że tak. W 1939 roku egzystencjalista, filozof niewierzący Jean Paul Sartre został wcielony do wojska francuskiego i już rok później, w 1940, stał się jeńcem wojennym. Był w stalagu jenieckim w Trewirze. Nadchodzi Boże Narodzenie. Żołnierze chcą wystawić jasełka, a widzą, że najzdolniejszym z nich jest Sartre. Proszą: Napisz nam jasełka, w których będziemy mogli wystąpić. I wtedy Sartr przystał na to i napisał przepiękne jasełka. Noszą one tytuł „Bariona, czyli synowie gromu”. Bohaterem tych jasełek jest właśnie człowiek o imieniu Bariona, który walczy z Rzymianami i chce, by Żydzi nie płacili podatków okupantowi, tym celnikom rzymskim. Dlatego zmierza do tego, by rodziło się jak najmniej dzieci. A zwłaszcza, gdy dowiaduje się, że ma narodzić się ktoś, to będzie Mesjaszem, ale nie będzie walczył – będzie Mesjaszem pokoju – nie może tego ścierpieć. Idzie do szopki, żeby zabić Pana Jezusa. I w szopce doświadcza przemiany. Fascynuje go postać Maryi i osoba Józefa.
I przepięknie Sartre opisuje to, czego doświadczyła Matka Najświętsza. Mówi: Każda matka, gdy rodzi się dziecko, przeżywa niesamowite zdziwienie i szok. To są jej komórki, to jest ciało z jej ciała. Można powiedzieć, pokarm, który spożywała, zamienił się w cząski części ciała tego dziecka i nagle jest nowy człowiek. Więc to przeżycie – myślę, że słuchają mnie teraz, mamy w różnym wieku – jest niesamowite, kiedy kobieta widzi swoje dziecko i wie, że to już jest inny człowiek niż ona, a to ona go wydała na świat.
I Sartre mówi: Skoro każda matka przeżywa taki zachwyt i takie zdziwienie, zaskoczenie, to co musiała przeżywać Maria, kiedy rodzi się nie tylko człowiek, ale Bóg i człowiek? I Maryja – to Sartre wkłada w Jej myśli, w Jej usta – widzi, że to Dziecko, to jest ciało z jej ciała i mówi: Ma moje oczy. Kształt jego ust to moje usta, a jest Bogiem. I ten zachwyt nie tylko doprowadził do nawrócenia bohatera,fikcyjną postać – tego Barionę, bohatera jasełek, ale tak wpłynął na żołnierzy z tego obozu jenieckiego, że jeden z nich, Paul Feller, który był seminarzystą, został potem jezuitą i do końca życia w heroiczny sposób służył Panu Bogu, oddając się najbiedniejszym, mając w sercu te jasełka. Zachwyt Matki Bożej, zdziwienie Jezusem, który pochodzi z Jej ciała, a jest nie tylko człowiekiem, ale Bogiem. Co musiała przeżywać Maryja?
My w dzisiejszej Ewangelii dalej śledzimy te przeżycia Matki Bożej, która, jak mówi dwa razy święty Łukasz, „wszystko przeżywa w swoim sercu”. Dziś jest świadkiem zagubienia Jezusa w świątyni. I wychodzi prawda o Świętej Rodzinie. Matka Boże, jak wiadomo, nie popełniła żadnego grzechu. Święty Józef popełniał pewnie grzechy, bo tylko Jezus i Maria byli pozbawieni jakiegokolwiek grzechu, natomiast widać doświadczenia i rozterki tej rodziny. Zagubił się Jezus. Wracali i zauważyli Jezusa, trzy dni Go szukali, czyli nie dopilnowali. Gdzieś im zniknął. Potem, kiedy widzą Go razem z uczonymi i Jezus mówi: Czy nie wiedzieliście o tym, że muszę być w sprawach mojego Ojca, Józef i Maryja nie rozumieją tego, co mówił. A więc widzimy, że ta rodzina żyje w prawdzie. Widzimy prawdę o tej rodzinie.
Prawda to rodzinny skarb
I moi kochani, właśnie w wychowaniu i w życiu rodzinnym najważniejsza jest prawda. Nie damy rady ustrzec się kryzysów. Są w każdej rodzinie, w każdym małżeństwie, ale właśnie powiedzenie sobie prawdy jest ratujące.
Jest taka piękna legenda pochodząca z Azji. Wszystko dzieje się w środkowej Azji. Małego chłopczyka ukąsił groźny, jadowity wąż. Rodzice idą do najmądrzejszego na tym terenie, czyli do mnicha buddyjskiego. Błagają go: Ty znasz prawdę. Uratuj naszego synka. Prosimy cię, ukąsił go wąż. Zaradź coś, ratuj syna. I wtedy ten kapłan, ten mnich buddyjski ze smutkiem mówi: Jedyną prawdą o sobie, którą mogę powiedzieć, jest to, że ja już od wielu miesięcy, nie czuję obecności Boga. Jedyną rzeczą, która łączy mnie z tym powołaniem, jest moja szata, nic więcej. Kiedy wypowiada te słowa, nagle dziecko otwiera oczy, odzyskuje przytomność. Mnich patrzy na ojca dziecka: A teraz ty powiedz swoją prawdę. Ojciec mówi: Jestem zamożny, niczego mi nie brakuje, ale nie jestem hojny, nie potrafię nikogo wesprzeć, nie potrafię się dzielić i w sercu odczuwam pustkę. Kiedy ojciec wypowiedział te słowa, dziecko usiadło. Patrzą na matkę, a matka mówi: Z moim mężem nie łączy mnie miłość. Od dawna moje uczucie stygnie, wystygło. Jedyną więzią jest to, że szukam u niego schronienia i oparcia. I po tych słowach dziecko wybiegło z klasztoru i zaczęło bawić się piłeczką.
Jest to tylko legenda, ale ona mówi, jak lecząca jest prawda. Powiedzmy prawdę o sobie. Jaka jest prawda o naszych relacjach? Stańmy w prawdzie. Umiejmy z sobą rozmawiać. I Święta Rodzina to rodzina z krwi i kości. Dzisiaj w Ewangelii widzimy ją, jak przeżywa swoje rozterki.
Jaka jest prawda o naszych rodzinach?
Jaka jest prawda o naszych rodzinach? Moi kochani, popatrzcie, dzisiaj jesteśmy każdy w swoim świecie, jesteśmy zatomizowani. Niesamowitą rzecz przeczytałem ostatnio. Otóż w Liceum Ogólnokształcącym numer VI w Lublinie, była niesamowita sytuacja w jednej z klas. Otóż jednemu z uczniów kazano rozdać klasówki. Uczniowie mieli sprawdzian, nauczycielka ten sprawdzian poprawiła i uczeń został poproszony, aby swoim kolegom w klasie rozdał te sprawdziany. I okazuje się, że nie zrobił tego, ponieważ nie znał imion i nazwisk swoich kolegów i koleżanek. I Pani dyrektor szkoły mówi: To jest niesamowite, to nie była pierwsza klasa. Oni już się jakichś czas uczyli. To nie był początek roku. I to nie jest jedyny uczeń, który nie zna swoich kolegów. Uczniowie siedzą na korytarzu, mają słuchawki na uszach, zanurzeni są w smartfony, trzymają tablety, nie potrafią rozmawiać, Może gdzieś tam na przerwie parę słów zamienią, ale każdy żyje w swoim świecie. Nie ma wspólnoty, nie ma więzi.
Popatrzmy, dzisiaj Jezus zagubił się w świątyni, ale popatrzcie, jaka akcja. Maria i Józef szukają go wśród krewnych i znajomych, czyli w tej pielgrzymce idą krewni i znajomi. Jezus idzie wśród tych swoich znajomych, w tłumie pielgrzymów. Jest jako człowiek wychowywany we wspólnocie.
Ile więzi mamy w Ewangelii. Mówiliśmy ostatnio o wizycie Maryi u Elżbiety. Tam są same więzi, same spotkania, bo człowiek, żeby żyć, potrzebuje spotkań. Moi kochani, właśnie owocem tego braku wspólnoty, tego, że żyjemy w świecie wirtualnym, nie ma tych więzi, jakie były jeszcze do niedawna – starsze pokolenia pamiętają, że święta to przede wszystkim spotkania i to nawet spotykała się dalsza rodzina. Owocem tego jest niesamowity smutek.
Eksperyment społeczny
Opowiadał mi jeden z księży, że przeprowadził wśród młodzieży na lekcji taki eksperyment. Pokazał fotografię chłopca, który siedzi na parapecie okiennym i patrzy przez okno. I pyta uczniów: „Co ten człowiek robi? Co ten chłopak robi? Jak myślicie? Część powiedziała, że patrzy, podziwia widoki. Ktoś powiedział, że może pali papierosa, ale duża grupa uczniów ku zaskoczeniu księdza katedry powiedziała, że chłopak chce wyskoczyć przez okno, bo planuje samobójstwo. A ten obraz wcale takiego wniosku nie pozwala wyciągnąć. Tam nie ma takiej treści. Co się dzieje w sercu tych młodych ludzi, że tak interpretują obraz, który widzą. I widzimy, że to nie jest przypadek. Mówi się dzisiaj już głośno o tym, że 30% nastolatków w Polsce, jest taka strona internetowa Forum Przeciw depresji, właśnie cierpi na depresję, która gdzieś tam się zaczyna. Wychowanie we wspólnocie, wychowanie w duchu wartości, właśnie to, co mają dać lekcje religii w szkole, jest takim fundamentem i stanowi ochronę przed smutkiem, przed załamaniem.
Ciekawe fundamenty
Ja ostatnio przeczytałem, ponieważ – pozdrawiam wszystkich księży, dla których prowadziłem rekolekcje w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu, rekolekcję pod hasłem: Światło z Auschwitz. Patrzyliśmy na osoby, które w tym piekle na ziemi pokazały, że można przetrwać, właśnie odnajdując sens życia. Żyli, pokazali piękno człowieczeństwa, co było niesamowicie trudne, to było heroiczne wręcz. I moi kochani, jest taka kapitalna książka, którą właśnie wzięłem do ręki ks. Konrada Szwedy. Ks. Konrad Szweda, już nieżyjący kapłan. Natomiast on był świadkiem wystąpienia św. M. M. Kolbe i zeznawał w czasie jego procesu batyfikacyjnego i kanonizacyjnego. I jako więzień, najpierw w Auschwitz, a potem Dachau, napisał piękną książkę pod tytułem „Kwiaty na Golgocie”. I tam pokazuje właśnie piękne postacie, które pokazały wielkość i godność człowieka właśnie tam w obozie. Jedną z tych postaci jest profesor literaturoznawca Stanisław Pigoń. On bo był właśnie obozowiczem. I w sposób bardzo trafny pokazuje, co dało ludziom siłę, by przetrwali obóz.
Używa obrazu zamku średniowiecznego. Stary zamek, stara warownia, mówi – to były zamki, budowle dwukondygnacyjne. Ta pierwsza kondygnacja, gdzie toczyło się życie, mogła zostać zburzona. Kiedy pokonano fosę, kiedy zburzono mur obronny, kule armatnie uderzyły w zamek i popadał w ruinę, ale były jeszcze fundamenty, te lochy, piwnice – ta pierwsza kondygnacja. I kiedy rozpoczęło się właśnie bombardowanie, kiedy zamek był narażony na zawalenie, wszyscy mieszkańcy zbiegali do tych fundamentów. I chociaż zamek uległ zburzeniu, tam byli bezpieczni. Tam znajdowali schronienie. Fundament w skale ochronił ich przed śmiercią. I mówi, że w życiu tych ludzi w obozie był właśnie fundament.
Tym fundamentem była wiara, którą wynieśli z domu rodzinnego. To, czego uczyli ich rodzice – właśnie pielgrzymki, modlitwa, Eucharystia, to, że jest Pan Bóg. I w tym życiu, które się nagle zawaliło, bo znaleźli się w obozie, w piekle na ziemi, zeszli do tych swoich fundamentów i tam przetrwali. To im dało schronienie, nie tylko pozwoliło przetrwać, ale jeszcze pozwoliło by heroicznie otworzyć się na bliźnich i nie myśleć tylko o sobie, ale podać pomocną dłoń bratu w tak strasznych warunkach. Fundament.
I w wychowaniu dzieci, w rodzinie, najważniejszy jest ten fundament, bo my nie jesteśmy w stanie zapewnić takiej przyszłości dzieciom, wnukom, że będzie wszystko dobrze. Nie możemy powiedzieć tak, jak nieraz to mówimy, w życzeniach: Życzymy wszystkiego najlepszego – ale życie takie nie jest. Jest tyle różnych faktorów, tyle różnych czynników, że nie wiemy, jaka będzie ta wypadkowa, nie wiadomo, jak się potoczy to życie. Natomiast jedno jest pewne, jeśli damy fundament, to zapewnimy bezpieczeństwo w tym cokolwiek spotka tego człowieka w przyszłości.
Prośmy dzisiaj Świętą Rodzinę z Nazaretu, która dzisiaj stanęła przed nami w całej prawdzie. Widzimy, jakie więzi miłości, jaka troska i prawdziwa głęboka miłość z nieukrywanymi dylematami łączy Jezusa, Marię i Józefa. Niech ta miłość udzieli się nam w tym dzisiejszym dniu, który jest zarazem pierwszym dniem Roku Jubileuszowego. Rozpoczynamy świętowanie 2025. Rocznicy Chrześcijaństwa. Niech Pan Bóg nam błogosławi. Pan z Wami. Niech was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn, i Duch Święty.
Okazuje się, że nasz zegar może być pięknym znakem Czasu Jubileuszu. Czas Jubileuszu to czas łaski, obecności Opatrzności Bożej, która jest zawsze na czas. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy nas wspierają. Poprzez kupienie kawy na „Buy Coffee”, przycisk „Wesprzyj nas” na YouTube, no i wpłaty na konto. To służy ewangelizacji. Serdeczne Bóg zapłać. Dzięki Waszemu wsparciu możemy wykupić reklamy, by nasze filmy się lepiej rozchodziły..
🟢 👨🍳👉 Zerknij na nasze filmy kulinarne 🍰 PRZEPIS NA SZYBKIE CIASTO
Podcast @Dopowiedzenia
Witamy po wakacjach i zapraszamy do kolejnych odcinków dopowiedzeń. Dziś wraz z papieżem Franciszkiem kilka ważnych pytań dla jakości naszego życia.
Zapraszamy na @Dopowiedzenia
Kto zmartwychwstanie? Kiedy i w jaki sposób? Jak na śmierć powinien patrzeć chrześcijanin? Co to jest śmierć? Dlaczego zmartwychwstanie jest najważniejszą i kulminacyjną tajemnicą wiary? Dlaczego ze zmartwychwstaniem trzeba się zmagać? Zapraszamy do wspólnego odkrywania Katechizmu Kocioła Katolickiego. [KKK 989 – 1019]
Spotkanie rodzi myślenie. Spotykamy się, by rozmawiać na ważne dla nas tematy. Odkrywamy i badamy tajemnice katechizmu. Myślimy, że dla Ciebie również staną się ważne. Prowadzimy rozmowy w oparciu o Katechizm Kościoła Katolickiego.
Zapraszamy! Dołącz do nas! Ks. Mateusz Kierczak, Ks. Piotr Góra
#dopowiedzenia #katechizm #diecezjabielskożywiecka 👍
🙏 Polecamy też kanał @bp Roman Pindel i spotkania poświęcone Biblii 🙂
1. czytanie (1 Sm 1, 20-22. 24-28)
Samuel zostaje przedstawiony Panu
Czytanie z Pierwszej Księgi Samuela
Anna poczęła i po upływie dni urodziła syna, i nazwała go imieniem Samuel, ponieważ mówiła: «Uprosiłam go u Pana».
Elkana udał się z całą rodziną, by złożyć Panu doroczną ofiarę i wypełnić swój ślub. Anna zaś nie poszła, lecz oświadczyła swemu mężowi: «Gdy chłopiec będzie odstawiony od piersi, zaprowadzę go, żeby się pokazał przed obliczem Pana i aby tam pozostał na zawsze».
Gdy go odstawiła, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był jeszcze mały.
Zabili cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała ona wówczas: «Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. o tego chłopca się modliłam, i spełnił Pan prośbę, którą do Niego zanosiłam. oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany Panu».
I oddali tam pokłon Panu.
Psalm (Ps 84 (83), 2-3. 5-6. 9-10 (R.: por. 5a))
Szczęśliwi, którzy mieszkają w Twym domu
Jak miłe są Twoje przybytki, *
Panie zastępów!
Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich, *
serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego.
Szczęśliwi, którzy mieszkają w Twym domu
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, *
nieustannie wielbiąc Ciebie.
Szczęśliwi, których moc jest w Tobie, *
którzy zachowują ufność w swym sercu.
Szczęśliwi, którzy mieszkają w Twym domu
Panie zastępów, usłysz modlitwę moją, *
nakłoń ucha, Boże Jakuba.
Spójrz, Boże, Tarczo nasza, *
wejrzyj na twarz Twojego pomazańca.
Szczęśliwi, którzy mieszkają w Twym domu
2. czytanie (1 J 3, 1-2. 21-24)
Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy
Czytanie z Pierwszego Listu Świętego Jana Apostoła
Najmilsi:
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest.
Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, to mamy ufność w Bogu, a o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa on w nas, poznajemy po duchu, którego nam dał.
Aklamacja (Por. Dz 16, 14b)
Alleluja, alleluja, alleluja
Otwórz, Panie, nasze serca,
abyśmy uważnie słuchali słów Syna Twojego.
Alleluja, alleluja, alleluja
Ewangelia (Łk 2, 41-52)
Rodzice znajdują Jezusa w świątyni
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jeruzalem na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został młody Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest wśród pątników, uszli dzień drogi i szukali Go między krewnymi i znajomymi. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jeruzalem, szukając Go.
Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.
Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemu nam to uczyniłeś? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz on im odpowiedział: «Czemu Mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.
Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.
Czytania Liturgiczne pochodzą z Lekcjonarza wydanego przez: Wydawnictwo Pallottinum