5 Niedziela Wielkiego Postu rok B (Mt 21, 33-43. 45-46)
Każdy z nas, podobnie jak ziarno, ma w sobie potencjał do przemiany i przynoszenia obfitych plonów, ale wymaga to pewnego rodzaju „obumierania” – czyli gotowości do wyrzeczenia się egoizmu, wygody, a czasem nawet własnych planów czy ambicji na rzecz czegoś większego.
Usłyszycie historię Mari Stromberger – Anioła z Auschwitz oraz historię ojca Damiana który pojechał na Wyspę Przeklętych – wyspę Molokai.
W zamyślenia o zaufaniu Bogu wprowadzi nas też historia majora wojsk amerykańskich, który doświadczył ochrony przez „przeciwności życiowe”. Deszcz który utrudniał i wręcz uniemożliwiał mu misję wojskową okazał się błogosławieństwem bo wypłukał piasek i odkrył pole minowe jakie groziło poruszającym się żołnierzom. To zaufanie jest niezbędne, by móc obumierać jak ziarno pszenicy i przez to przynosić dobro, by powiedzieć „Boże działaj w moim życiu”.
Zapraszamy na odcinek pod tytułem: Bądź jak ziarno a Bóg da wzrost 5 niedziela Wielkiego postu rok B
Jezus jest geniuszem przypowieści
Zapraszam na szklankę dobrej rozmowy. Jezus jest geniuszem, jeśli chodzi o przypowieści. Założę się, że teraz każdego z was zaskoczę. W dzisiejszej ewangelii Jezus mówi o ziarnie pszenicy. Jeżeli ziarno pszenicy nie obumrze, zostanie tylko samo. Natomiast jeśli wpadnie w ziemię i obumrze, przynosi plon obfity. I teraz gdzie jest to zaskoczenie? Moi kochani, z jednego kłosu pszenicy po ośmiu latach, gdyby tę pszenicę siać raz w roku, tak jak to się odbywa, po ośmiu latach z jednego kłosu pszenicy mamy tyle ziaren, że są w stanie wykarmić całą ludzkość na kuli ziemskiej przez półtorej roku. Można to łatwo udowodnić. Weźcie do ręki kalkulator. Jeden kłos pszenicy to około 40 ziaren. Za rok: 40 razy 40, za dwa lata: 40 razy 40 razy 40. Ciekawe, przy którym kroku, w którym roku będzie taka liczba, że już nie będziecie w stanie jej nazwać. A po ośmiu latach jest to liczba gigantyczna, która nie zmieści się w okienku kalkulatora, wyraża się za pomocą olbrzymiej potęgi i nie jesteśmy w stanie w ogóle tej liczby nazwać, bo – pewnie jest jakaś nazwa – ale może ktoś może tak w komentarzach – jeżeli ktoś znajdzie nazwę tej liczby, to niech napisze.
Moi kochani, popatrzcie, gdyby to ziarno wyrzucić, nie zasiać w ziemi, gdyby ono nie obumarło, byłoby tylko jedno, nic by z niego nie było. 8 lat – ziarno obumarło w ziemi i plony z jednego ziarenka są w stanie wykarmić ludzkość na kuli ziemskiej przez półtorej roku. Niesamowite.
I podobne prawa rządzą naszym życiem duchowym. Jeśli będziemy zamknięci w sobie, nie będziemy potrafili ofiarować się, obumierać, nie będzie żadnych owoców. a postęp człowieka, który jest zdolny do ofiary, do wyrzeczenia się czegoś dla Pana Boga i dla bliźniego, jest niesamowity, z niczym nawet nieporównywalny, o wiele większy i ważniejszy niż ten postęp geometryczny w przypadku ziaren pszenicy.
Anioł za drutami obozu Auschwitz
Byłem w czasie wakacji w jednym z klasztorów w Karyntii w Austrii i na ścianie, na murze klasztornym zauważyłem bardzo skromną tablicę poświęconą pielęgniarce, siostrze Marii Stromberger. Maria Stromberger była dyplomowaną pielęgniarką, świecką osobą, ale bardzo głęboko wierzącą katoliczką i w czasie II wojny światowej, kiedy pielęgniarki były przenoszone przez rząd w potrzebne miejsca, z Heidelbergu przeniesiono ją na teren dzisiejszej Polski – do Królewskiej Huty, czyli do dzisiejszego Chorzowa i tam była pielęgniarką na oddziale, w szpitalu, na oddziale zakaźnym. Pewnego dnia na ten oddział trafiło dwóch zwolnionych więźniów z Auschwitz, dwóch Polaków. Obaj byli chorzy na zakaźną chorobę – dur plamisty. Wysoka gorączka i w nocy strasznie majaczyli. I ona, czuwając przy nich, wsłuchiwała się w te ich głosy, w te wypowiadane przez sen słowa. I była przerażona. Czegoś takiego nigdy nie słyszała. Kiedy na drugi dzień mogła z nimi rozmawiać, pyta co to za lęki, skąd takie przeżycia, mówi – tego się nie dało słuchać. I oni wtedy zaczęli opowiadać, czego doświadczyli w obozie w Auschwitz. Nie chciała najpierw w to wierzyć. Zaczęła się modlić i zaczęła się nad tym zastanawiać. I proszę sobie wyobrazić, że zgłosiła się jako ochotniczka do pracy w Auschwitz. Oczywiście pracowała w szpitalu SS, ale poszła tam z myślą, że będzie wspierać więźniów. I okazało się, że Maria Stromberger uratowała bardzo wielu więźniów. Działała w sposób niesamowity.
Jeden z więźniów, który przeżył Auschwitz, rzeszowianin, pan Edward Pyś powiedział, że Maria Stromberger kilkanaście razy uratowała mu życie. Uchroniła go przed karnym apelem, przed bunkrem. Maria Stromberger wynosiła potajemnie leki ze szpitala dla SS i podawała je więźniom. Mało tego – współpracowała z ruchem oporu, który działał na terenie Auschwitz – wiemy, że jednym z członków tego ruchu był w pewnym czasie rotmistrz Pilecki – i ona przekazywała wiadomości. Więźniowie w starej szczotce mieli wydrążony otwór, tam kładli grypsy i dzięki niej świat usłyszał o ilościach ludzi mordowanych w obozie. Usłyszał o nazwiskach morderców, prześladowców, o skali, w jakiej zabija się niewinnych więźniów, a przede wszystkim o skali, jaką przybrał Holokaust i jak działały komory gazowe. Maria Stromberger nagle została przez jednego z SS manów, była podejrzewana o tę działalność i groziło już jej wielkie niebezpieczeństwo. A ponieważ była inteligentną, bystrą osobą, obmyśla plan. Tym SS manem, lekarzem SS, który zaczął ją posądzać o taką dwutorowo działalność, był niejaki SS man o nazwisku Kaulfuss. Ona go oskarżyła, że po pijanemu podarł portret Himmlera. Zaszantażowała go – jeśli wyda ją, to będzie po nim. I milczał do końca wojny. Nikomu o tym nie powiedział. Siostra Stromberger dalej działała.
I proszę sobie wyobrazić, kończy się wojna i razem z całą obsadą zostaje aresztowana i oskarżona o udział w zbrodniach. Dopiero więźniowie, którzy składali świadectwa, powiedzieli, że było wręcz przeciwnie i wielu więźniów oceniło, że dzięki siostrze Marii Stromberger przeżyli obóz. Ziarno pszenicy wpadło w ziemię i obumarło. Proszę wyobrazić – o tym powiedział nasz ksiądz Manfred Deselaers, ksiądz z Niemiec, z diecezji Aachen, który pracuje przy obozie, który jest tam świadkiem tego, co się wydarzyło, – chociaż z wojną nie miał nic wspólnego – prowadzi rekolekcje, niesamowity kapłan powiedział: bolesne jest to, że Maria Stromberger zmarła w 1957 roku na zawał serca w wieku 59 lat w Austrii, w całkowitym zapomnieniu. Całkowita ofiara. Ale dzięki tej ofierze mamy nie tylko tak wielu ludzi ocalonych, ale przepiękne świadectwo, które dziś nas może inspirować.
Zobacz nasze inne publikacje podcastowe 🎧 👉 Diecezja na Podcastach
Plony za życia
Moi drodzy, obumieranie bardzo często przynosi korzyść już tu na ziemi. Czytałem taką historię przekazaną przez Michaela Halta. To jest major wojsk amerykańskich, który w czasie operacji „Pustynna Burza” w Iraku prowadził batalion składający się ze stu trzydziestu Marines. Był zastępcą dowódcy tego batalionu. I mówi, że – on był człowiekiem głęboko wierzącym, nie wiem, czy był katolikiem, w każdym razie z tego, co pisze, wynikało, że bardzo często się modlił. I mieli bardzo trudną misję. Musieli przejść przez granicę Kuwejtu i tam spotkać się z wojskami irackimi. Misja bardzo trudna. I w pewnym momencie zaczął padać niesamowity deszcz. Mówi, że zaczęło się od paru kropelek, a potem ulewa i stracili zupełnie pole widzenia. Mgły, deszcz siekał tę pustynię. I zaczął się modlić: Panie Boże, ratuj nas! Spraw, żeby deszcz ustał, bo nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Mogą nas w każdej chwili zaatakować. Ale deszcz nie ustawał. Mało tego – przybierał każdego dnia na sile. Nie mogli się ruszyć z miejsca. Modlił się cały czas prosząc Pana Boga o pogodę.
I po paru dniach nagle deszcz ustał, wyszło zza chmur słońce. I co się okazało? Nagle widzą – bo wcześniej tego nie mogli zobaczyć – że cała pustynia jest usiana jakimiś metalowymi, srebrnymi krążkami. To było irackie pole minowe. Gdyby nie deszcz, weszliby na pole minowe i nie mógłby złożyć tego świadectwa, bo by nie przeżył. I wtedy się przekonał, że nawet przeciwności życiowe, jeśli Pan Bóg je dopuszcza, z Bożą pomocą będą nam służyć. Bardzo często jest tak, że obumieranie dla świata – że człowiek coś traci, czegoś się wyrzeka, poświęca się – przynosi owoc już w tym życiu. Moi kochani, ziarno pszenicy, które wpada w ziemię co prawda obumiera, ale przynosi plon obfity.
Święty Damian de Veuster
Bardzo ciekawa jest historia holenderskiego misjonarza świętego, kanonizowanego, o. Damiana de Veustera. Damian pochodził z rodziny bogatych rolników. Rodzice byli bardzo głęboko wierzący i jego siostra i starszy brat zostali zakonnikami. Tata liczył, że Damian, który był bardzo bystry, przejmie jego majątek – pola i będzie kontynuował jego pracę na roli. Mama jednak pokrzyżowała plany ojca. W jaki sposób? Otóż od dziecka – w domu nie mieli zbyt wielu książek – ale mieli grubą księgę z żywotami świętych. W wielu domach przechowywano Pismo Święte i żywoty świętych. Mama brała liczne rodzeństwo zawsze wieczorem, siadali na dywanie i mama czytała po kolei życiorysy świętych. Jak skończyła czytać całą książkę, zaczynała od nowa. Mały Damian wsłuchiwał się w te życiorysy i w pewnym momencie pomyślał sobie: I ja chcę zostać świętym. Proste przełożenie – mama zapoznaje z życiorysami świętych i dziecko ma pragnienie bycia świętym. Pewnego razu tata pojechał z nim do miasta, gdzie już starszy brat był zakonnikiem. Damian wtedy miał już osiemnaście lat i tata coś przeczuwał. Pojechali na zakupy, ale tata myślał: To się może różnie skończyć. I w pewnym momencie Damian mówi: Tata, ja nie wracam. Wstępuję do zakonu. Tata się pogodził, co miał zrobić? Damian był zakonnikiem. Okazało się, że studia skończył w niesamowity sposób, był bardzo zdolny. I władze zakonne poszukiwały ochotników, którzy by chcieli wyjechać na przeklętą wyspę Molokai. Wyspa Molokai należąca do archipelagu Hawajów, w tamtym czasie była miejscem zesłania. Przede wszystkim była kolonią trędowatych. Tam ludzie wracali tylko z biletem w jednym kierunku wyjeżdżali bez powrotu, umierali. Oprócz chorych na trąd kierowano tam przestępców. I była to taka kara śmierci rozłożonej na raty. Powolna śmierć, bo prędzej czy później każdy się zakażał.
O. Damian wybrał się na Molokai z własnej woli, licząc na to, że po paru latach – tak praktykowano – jeśli uda się nie zachorować, wróci do Holandii. Jednak kiedy był na wyspie, tak pokochał tych ludzi, zesłańców, przestępców, że postanowił zostać tam do końca życia. I rzeczywiście, niestety spełnił się czarny scenariusz. Nagle rozpoznał pierwsze oznaki trądu. A ponieważ był tam już długo, wiedział, co oznacza taki objaw, najpierw wysypka. Wiedział z czym to się wiąże i nie wrócił z wyspy Molokai. Tam zmarł zarażony trądem. Pewnego razu, kiedy jeszcze działał, widzi chłopca miejscowego, który tam mieszkał. Mały chłopczyk wkłada coś do butelki i wrzuca do oceanu. Co robisz? – Piszę list. Do kogo? – Do twojego taty. Piszę list. Włożyłem do butelki. Narysowałem tam obrazek, bo chciałem twojemu tacie podziękować za ciebie. Za to, że jesteś z nami. Chłopczyk nawet pewnie nie wiedział, co robi. Wybrał słusznego adresata, właściwego. Mama i tata przyczynili się do tego, że o. Damian wybrał tak trudne, ale jakże piękne życie, które było ziarnem. To ziarno obumarło w roli, w ziemi, ale przyniosło plon obfity.
I tego życzę każdemu z Was – każdemu z nas. Módlmy się o to. Panie Jezu, pozwól nam, daj nam siłę, żebyśmy potrafili obumierać w różnych miejscach naszego życia na różny sposób. Z Twoją pomocą. I spraw, żeby to obumieranie przyniosło plon obfity. Ty dajesz plon, Ty dajesz siłę. Pozwól nam tylko zrobić ten pierwszy krok. Naucz nas obumierania dla Ciebie. Pan z wami. Niech was wszystkich błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn, i Duch Święty.
Mam odwagę jeszcze raz o to poprosić. Być może, jeżeli ktoś jeszcze nie podjął decyzji, może być przekazanie półtorej procent z podatku na szkoły prowadzone przez „Dziedzictwo św. Jana Sarkandra” w Cieszynie, które na pewno w jak najlepszy sposób to spożytkują.
🟢 👨🍳👉 Zerknij na nasze filmy kulinarne 🍰 PRZEPIS NA SZYBKIE CIASTO
Podcast @Dopowiedzenia
Witamy po wakacjach i zapraszamy do kolejnych odcinków dopowiedzeń. Dziś wraz z papieżem Franciszkiem kilka ważnych pytań dla jakości naszego życia.
Zapraszamy na @Dopowiedzenia
Józefinizm był próbą utworzenia Kościoła państwowego w Austrii, w duchu oświeconego absolutyzmu. W rzeczywistości przyczynił się do dezorganizacji życia religijnego.
Ks. Tomasz Chrzan #dopowiedzenia #katechizm #diecezjabielskożywiecka 👍
🙏 Polecamy też kanał @bp Roman Pindel i spotkania poświęcone Biblii 🙂
1. czytanie (Rdz 37, 3-4. 12-13a. 17b-28)
Sprzedany przez braci Józef jest typem Chrystusa
Czytanie z Księgi Rodzaju
Izrael miłował Józefa bardziej niż wszystkich innych swych synów, jako urodzonego w podeszłych jego latach. Sprawił mu też długą szatę z rękawami. Bracia Józefa, widząc, że ojciec kocha go bardziej niż ich wszystkich, tak go znienawidzili, że nie mogli zdobyć się na to, aby przyjaźnie z nim rozmawiać.
Kiedy bracia Józefa poszli paść trzody do Sychem, Izrael rzekł do niego: «Czyż twoi bracia nie pasą trzody w Sychem? Chcę cię posłać do nich». Józef udał się więc za swymi braćmi i znalazł ich w Dotain.
Oni ujrzeli go z daleka i zanim się do nich przybliżył, postanowili podstępnie go zgładzić, mówiąc między sobą: «Oto tam nadchodzi ten, który miewa sny! Teraz zabijmy go i wrzućmy do którejkolwiek studni, a potem powiemy: Dziki zwierz go pożarł. Zobaczymy, co będzie z jego snów!»
Gdy to usłyszał Ruben, postanowił ocalić go z ich rąk; rzekł więc: «Nie zabijajmy go!» I mówił Ruben do nich: «Nie doprowadzajcie do rozlewu krwi. Wrzućcie go do studni, która jest tu na pustkowiu, ale nie podnoście na niego ręki» – po to, by wybawić go z ich rąk, a potem zwrócić go ojcu.
Gdy Józef przybył do swych braci, oni zdarli z niego odzienie – długą szatę z rękawami, którą miał na sobie. I pochwyciwszy go, wrzucili do studni: studnia ta była pusta, bez wody.
Kiedy potem zasiedli do posiłku, podniósłszy oczy, ujrzeli z dala idących z Gileadu kupców izmaelskich, których wielbłądy niosły wonne korzenie, żywicę i olejki pachnące; ciągnęli oni, wioząc to do Egiptu. Wtedy Juda rzekł do swych braci: «Cóż nam przyjdzie z tego, gdy zabijemy naszego brata i nie ujawnimy naszej zbrodni? Chodźcie, sprzedamy go Izmaelitom! Nie podnośmy ręki na niego, wszak jest on naszym bratem!» I usłuchali go bracia.
I gdy kupcy madianiccy mijali ich, bracia, wyciągnąwszy śpiesznie Józefa ze studni, sprzedali go Izmaelitom za dwadzieścia sztuk srebra, a ci zabrali go z sobą do Egiptu.
Psalm (Ps 105 (104), 16-17. 18-19. 20-21 (R.: por. 5a))
Wspomnijcie cuda, które Pan Bóg zdziałał.
Pan przywołał głód na ziemię *
i odebrał cały zapas chleba.
Wysłał przed nimi męża: *
Józefa, którego sprzedano w niewolę.
Wspomnijcie cuda, które Pan Bóg zdziałał.
Kajdanami ścisnęli mu nogi, *
jego kark zakuto w żelazo,
aż się spełniła jego przepowiednia *
i poświadczyło ją słowo Pańskie.
Wspomnijcie cuda, które Pan Bóg zdziałał.
Król posłał, aby go uwolnić, *
wyzwolił go władca ludów.
Ustanowił go panem nad swoim domem, *
władcą całej posiadłości swojej.
Wspomnijcie cuda, które Pan Bóg zdziałał.
Aklamacja (Por. J 3, 16)
Chwała Tobie, Królu wieków
Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego;
każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne.
Chwała Tobie, Królu wieków
Ewangelia (Mt 21, 33-43. 45-46)
Przypowieść o dzierżawcach winnicy
Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza
Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu:
«Posłuchajcie innej przypowieści: Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.
Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna.
Lecz rolnicy, zobaczywszy syna, mówili do siebie: „To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo”. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc przybędzie właściciel winnicy, co uczyni z owymi rolnikami?»
Rzekli Mu: «Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze».
Jezus im rzekł: «Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: „Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach”. Dlatego powiadam wam: królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce».
Arcykapłani i faryzeusze, słuchając Jego przypowieści, poznali, że o nich mówi. Toteż starali się Go pochwycić, lecz bali się tłumów, ponieważ miały Go za proroka.
5 Niedziela Wielkiego Postu rok A/B/C
Czytania Liturgiczne pochodzą z Lekcjonarza wydanego przez: Wydawnictwo Pallottinum