Teraz albo nigdy! Pewnie tak pomyślał niewidomy Bartymeusz, który siedział przy drodze w Jerychu. Sytuacja była bardzo szczególna, bo Jezus opuszczał Jerycho. To był ostatni moment, w którym Bartymeusz mógł Go prosić o pomoc. I w życiu bardzo często jest tak, że pomoc z nieba przychodzi w ostatniej chwili.
Pamiętam w parafii, w której byłem wikariuszem – w Żywcu Zabłociu, chciałem przygotować parafian do oddania się Matce Bożej według dzieła, według Traktatu o doskonałym nabożeństwie świętego Ludwika Marii Grignion de Montfort. 3 maja miałem homilię na ten temat. Okazało się, że w naszej grupie znalazło się bardzo wiele osób, które do tej pory nie należały do żadnych wspólnot przy parafii. Były to osoby, które w dodatku bardzo potrzebowały tych rekolekcji. Jedna z kobiet opowiadała, że w tym dniu przeżyła bardzo ciężkie załamanie: mąż trafił do szpitala, dzieci za granicą, ona się sprowadziła do naszej parafii z zewnątrz, właściwie nikogo nie znała, nawet nie wiedziała, że w tym dniu przypada święto Matki Bożej Królowej Polski. Przechodziła obok kościoła parafialnego i taka myśl przyszła do głowy: Panie Boże, jak mi teraz nie pomożesz, to chyba sobie coś zrobię. Widzi, że drzwi do kościoła są uchylone, że jest jakieś nabożeństwo. Weszła na końcówkę kazania i usłyszała zaproszenie do udziału w tych rekolekcjach, które trwały dwanaście dni i trzy tygodnie. I okazało się, że te rekolekcje jej i mężowi bardzo wiele dały. Mąż oddał się Matce Bożej na łóżku szpitalnym. Zdążył to jeszcze zrobić przed śmiercią, a więc w ostatnim momencie, kiedy ta kobieta była już, można powiedzieć, krańcowo załamana, Pan Bóg przyszedł ze swoją łaską.
Bartymeusz słyszy, że idzie Jezus. On nie widział, bo był niewidomy, ale jeszcze miał słuch. Moi kochani, człowiek, który nie ma wiary, który nie wierzy, może odkryć Jezusa, może Go rozpoznać. Opowiadała mi jedna z sióstr, redemptorystka pochodząca z krajów byłego Związku Radzieckiego, że w jej domu była sterylnie wypreparowana atmosfera ze wszystkich elementów religijnych. Tata był artystą malarzem i w związku z tym miał wiele albumów z reprodukcjami obrazów. I ona przeglądając te albumy w pewnym momencie jako zupełnie nie wierząca dziewczyna zaczęła zatrzymywać się na obrazach o tematyce religijnej, na wizerunkach Jezusa, ukrzyżowania zmartwychwstałego Jezusa. I to ją doprowadziło do wiary.
Pan Bóg wykorzysta wszystkie sposoby, żeby dotrzeć do człowieka. A więc Bartymeusz, który słyszy, że Jezus przychodzi, zaczyna głośno krzyczeć i w tym momencie towarzyszący Jezusowi uczniowie i tłum powstrzymują Bartymeusza: – Przestań krzyczeć! Nastają na niego, żeby się uspokoił. Moi drodzy, w naszym życiu jest wiele takich osób, spraw, problemów, lęków, które mówią: Nie warto, nie krzycz, to i tak nie ma sensu! Pan Bóg Ci nie pomoże, w twoim położeniu nie! może komuś innemu tak, może tej osobie, którą znasz pomoże, bo ona nie jest aż tak grzeszna, aż tak jeszcze nigdy w życiu nie zawaliła, nie ma tyle długów, nie ma tylu chorób, nie ma tylu problemów w małżeństwie. Jej tak, ale ty już nie, z twoimi swoimi problemami, z twoimi chorobami to już nie ma szans. I przede wszystkim za tym wszystkim stoi diabeł, szatan, który chce żebyś dalej siedział przy drodze, siedział cicho przy drodze i żebrał najwyżej, to wszystko, na co mogłoby cię stać.
Podobno, kiedy człowiek zamarza, jest mu bardzo błogo, to dlatego wielu ludzi ulega takiej śmierci na mrozie, bo podobno, kiedy już zaczyna ustawiać krążenie, człowiek słyszy jakąś muzykę, jest mu ciepło i spokojnie zasypia. Jest to okrutny sen, sen z którego się już nigdy nie obudzi. I do tego zmierza szatan, żebyś zasnął przy drodze i tak siedział.
Moi kochani, Bartymeusz robi inaczej. Kiedy ci go uciszają: Przestań, przestań krzyczeć, to tak ci nie pomoże, nastają na niego, żeby milczał, on, mówi ewangelista, zaczął krzyczeć jeszcze głośniej. I moi kochani to jest to. Kiedy się boisz, kiedy zaczynasz wierzyć w to, że już nic nie ma sensu, zacznij krzyczeć do Jezusa jeszcze głośniej. Przeciwdziałaj temu.
Miałem taką sytuację. Otrzymałem kiedyś takie zadanie w ramach moich obowiązków w pracy i byłem w sytuacji bez wyjścia. Myślę: To się już nie da, z tym nic nie zrobię, to już nie ma sensu. I akurat w kinie leciał film, kolejna z tych części „Mission impossible” z Tomem Cruisem. Poszedłem na seans wieczorny i widząc jedną, drugą, trzecią sytuację, które były taką misją niemożliwą do wykonania, do przejścia, widząc, jak ten bohater przechodzi przez tę misję, traktuje to wszystko jako wyzwanie, a nie jako przeszkodę, dostałem takiego kopa, takiej motywacji, że po tym filmie jeszcze wieczorem pojechałem w to miejsce, gdzie miałem jechać i z Bożą pomocą udało mi się załatwić tę sprawę. Przed północą sprawa była załatwiona. Okazało się, że to wcale nie było takie trudne, jak się z początku wydawało, strach miał jak zwykle wielkie oczy.
A więc, kiedy wydaje ci się, że nie masz szans, zacznij krzyczeć jeszcze głośniej. I co się okazuje, kiedy Bartymeusz krzyczy jeszcze głośniej, te wszystkie przeszkody działają na jego korzyść. Ci sami, którzy mówili mu: Przestań krzyczeć i nastawali na niego, żeby umilkł, teraz mówią: Chodź, Nauczyciel cię woła, bądź dobrej myśli! A więc to, co bez wiary staje się przeszkodą, dołkiem, do którego zaraz wpadnę, brudy w świetle wiary okazuje się szansą. Nawet grzech, nawet brudy mojego życia. Na biegunach: północnym i południowym kwitnie życie. Skąd w tym arktycznym klimacie, w tym mroźnym, zlodowaciałym krajobrazie bierze się szansa na to, by zaistniało życie? Otóż okazało się, że lodowiec przyniósł z sobą masy brudu, ziemi, pyłu, jakiegoś mułu. To wszystko zostało naniesione przez lodowiec, a wiadomo, że ciemne plamy ściągają światło słoneczne. I to właśnie ten brud ściąga światło słońca, które powoli topi lód, powstają przeręble, powstają wyłomy w tym lodzie i zaczyna rozwijać się życie. Brud ściąga światło. Twój grzech, jeśli otworzysz się na Jezusa i zaczniesz do Niego głośno krzyczeć, ściągnie Jego łaskę. Nie przejmuj się grzechem, nie bój się go, tylko w tym swoim grzechu, w tym, co przeżywasz, wołaj Jezusa. Proś Go, a On przyjdzie ze swoją łaską i zobaczysz tak jak Bartymeusz, że tak jak on natychmiast zerwiesz się na nogi i właśnie pobiegniesz do Jezusa, tak to Bartymeusz w ewangelii dzisiaj czyni.
Bartymeusz ma płaszcz. Płaszcz w Palestynie w tamtych czasach był dla człowieka wszystkim, był schronieniem przed słońcem, ochroną przed zimnem, przed wiatrem, był kołdrą, kiedy trzeba było się położyć. Dlatego mówią przepisy prawa Starego Testamentu, że nie można było w zastaw wziąć komuś płaszcza, można było wziąć wszystko, ale nie płaszcz, bo to by oznaczało śmierć dla człowieka. To było jedyne schronienie, odkrycie, osłona, parawan. Bartymeusz nie waha się zostawić ten płaszcz, rzuca go, porzuca płaszcz. Żadne zabezpieczenia nie są dla niego już ważne. Co jest tym płaszczem w twoim życiu? Może ten płaszcz stanowi przeszkodę w spotkaniu z Jezusem? To może być jakaś osoba, nieuporządkowana relacja, może jakiś lęk. Zastanów się, co jest tym płaszczem. Wiemy, że w sporcie ubiór ma dziś kolosalne znaczenie, np. w takiej dyscyplinie jak skoki narciarskie równolegle do treningów, do różnych pomysłów trenerów rozwija się przemysł włókienniczy, przemysł krawiecki mający na celu dopracowywanie nieustanne tego kombinezonu narciarskiego, bo wiemy, że sukces w dużej mierze zależy od kombinezonu. Są różne skrzydełka, które się otwierają w czasie lotu albo był taki moment, że kazano, projektant zaprojektował, by kombinezony miały obwód szyi 55 cm, o wiele większy niż szyja, żeby powietrze mogło tam napływać i powstawała swego rodzaju poduszka powietrzna, która przedłużała długość skoku. Przeróżne pomysły, żeby skok był szybszy i dalszy. Moi drodzy, tak samo jest w naszym życiu – coś może mi przeszkadzać w tym skoku do Jezusa. Co to jest? Może warto się dziś nad tym zastanowić.
Dochodzimy do kulminacyjnego momentu dzisiejszej ewangelii. Ale teraz chciałbym się odnieść do ewangelii sprzed tygodnia. Zganiliśmy troszkę Jakuba i Jana, którzy podeszli do Jezusa i chcieli, by wypisał im czek in blanco: Nauczycielu, czy uczynisz nam to, o co Cię prosimy? Jezus wiedział, że proszą o władzę, o pierwsze i drugie miejsce po prawej i po lewej stronie Jezusa. Jezus nie podpisał im tego czeku in blanco, nie dał z góry tego, o co proszą. A dzisiaj jest sytuacja odwrotna – to Jezus widząc wiarę Bartymeusza daje mu do wypełnienia czek pusty z podpisem Jezusa. Co chcesz, abym ci uczynił? Moi kochani, ewangelia to nie jest książka o przeszłości, o tym co było kiedyś. Ewangelia dzieje się tu i teraz. I w tym momencie, właśnie teraz Jezus pyta ciebie: Co chcesz abym ci uczynił? Może w chwili ciszy wypowiedz swoją prośbę, to co teraz przeżywasz. O co chcesz prosić Jezusa? Bartymeusz odzyskuje wzrok i ten, który siedział przy drodze na końcu ewangelii idzie drogą razem z Jezusem. Moi kochani, papież Franciszek ogłosił niecodzienny synod. Takiego synodu jeszcze nie było – żebyśmy się zastanowili, jak idziemy drogą z Jezusem, jak lepiej iść tą drogą, co zrobić, żeby coraz większa ilość osób szła tą drogą. Moi kochani, ta ewangelia ma jeszcze jedno przesłanie – to jest ewangelia właśnie o synodzie, bo ona mówi o tym, jak z siedzących przy drodze stać się idącymi drogą razem z Jezusem.
Teraz zrobię taką reklamę podcastowi księdza Piotra i księdza Mateusza, że będziecie bezsilni, będziecie musieli ten filmik wyłączyć. Bo oni mówią, w jaki sposób można otworzyć się na łaskę Jezusa, na łaskę odpuszczenie grzechów. Jak to zrobić, żeby ci Jezus odpuścił grzechy. Myślę że każdy z nas skorzysta z tego filmiku.