Drzwi do szczęścia istnieją

paź 1, 2021 | Ks. Marek Studenski

Myślę, że dzisiejsze pierwsze czytanie i ewangelię dobrze zrozumieją zwłaszcza ci, którzy mnie teraz słuchają, a mają za sobą 20, 40, 50 lat małżeństwa albo przeżyli tyle lat w szczęśliwym związku małżeńskim, a teraz już są wdowcami czy wdowami.

Autor Księgi Rodzaju mówi, że mąż i żona są tak ściśle z sobą złączeni, że stają się jednym ciałem. Jezus nawiązuje do tych słów i mówi, że, co Bóg złączył, tego człowiek nie może rozdzielić. W języku hebrajskim w Księdze Rodzaju podobno jest słowo, które oznacza również sklejenie – i to jest bardzo dobry obraz. Wiemy, że kiedy stolarz sklei z sobą dwie deski, dwa kawałki drewna, to to sklejenie, to spojenie jest mocniejsze niż inne miejsca i ten przedmiot, kiedy się złamie, ulegnie popsuciu, to nie w tym miejscu, gdzie był sklejony, bo tam jest najsilniejsza więź. A gdyby już tak się stało, że dwa kawałki sklejone czy dwie sklejone kartki papieru zostaną rozerwane, to w tym miejscu sklejenia jest bardzo bolesna rana. Nie da się rozkleić tych dwóch kawałków nie zadając ran, nie niszcząc materiału, który był scalony. I tak jest w małżeństwie.

Tylko to, jak wielkim skarbem jest małżeństwo i rodzina, bardzo często człowiek dopiero rozumie, gdy traci ten skarb. Nieraz zdarzało mi się rozmawiać z małżonkami z okazji pogrzebu i słyszeć: Gdybym teraz jeszcze miał ją przy sobie… Gdybym teraz mogła jeszcze rozmawiać z moim mężem, ile bym mu powiedziała… Nie zdążyłam tego wszystkiego powiedzieć… Szkocki pisarz, Thomas Carlyle, powiedział, opisywał, że gdy zmarła mu żona, uklęknął przy jej łóżku, całował jej ręce, płakał i mówił: Tak bardzo Cię kochałem, tak bardzo mi na tobie zależało, tylko nie znalazłem czasu, żeby ci o tym powiedzieć.

Wielu z nas było świadkami, przynajmniej za pośrednictwem mediów, tragedii, kiedy zawaliły się dwie wieże World Trade Center. Zachowały się strzępy rozmów spod ruin na różnych częstotliwościach – wojskowych i cywilnych. Osoby przysypane pod gruzami łączyły się przez telefony komórkowe czy przez inne komunikatory i okazało się, że te połączenia wszystkie prawie były pomiędzy rodzinami. Że ci, którzy – wiadomo, że to była światowa centrala biznesu, ekonomii – którzy jeszcze niedawno, jeszcze parę minut wcześniej sprawdzali indeksy na giełdzie czy łączyli się w celach biznesowych, teraz o tym wszystkim nie pamiętali. Ich myśl i serce były przy bliskich.

Jest taka jedna szczególnie wzruszająca rozmowa, kiedy jeden z ratowników, John Kanuzo, łączy się ze swoją żoną, dzwoni do żony, wykonuje połączenie – to wszystko zostało nagrane – i akurat odbiera jego mały synek – Anthony. – Jest mamusia? – Mamusia wyszła na zakupy, nie ma jej w domu. Anthony, obiecaj mi teraz, że będziesz głową rodziny. – Tatusiu, a co się stało, co się dzieje? -Tatuś na razie nie może wrócić do domu. Nie wiem co będzie. Teraz ty będziesz głową rodziny – bądź wsparciem dla mamy. Obiecaj mi, że będziesz dobrym człowiekiem. – Tatusiu, obiecuję ci, ale, proszę cię, wróć do domu. Okazało się, że na szczęście akurat ten ratownik wrócił, ale widzimy jak wielkim skarbem jest rodzina, a bardzo często człowiek się o tym przekonuje dopiero, gdy przeżywa stratę. Jak w tej fraszce, w tym wierszu Jana Kochanowskiego o zdrowiu, że dopiero wtedy doceniamy ten dar, kiedy się zepsuje.

Ktoś może powiedzieć: No dobrze, ale ja nie mam rodziny, żyję w stanie wolnym, moje życie ułożyło się inaczej. Moi kochani, człowiek został tak przez Pana Boga stworzony, że jak to kapitalnie oddał pisarz i myśliciel Carlo Caretto, że jego drzwi do szczęścia otwierają się tylko w jednym kierunku – na zewnątrz. Kiedyś akurat jadąc samochodem słuchałem bardzo ciekawej audycji w Drugim Programie Polskiego Radia. Audycja nosiła tytuł „Matka wielu dzieci”. Wystąpiła w niej starsza pani, która była właśnie osobą stanu wolnego, wieloletnią wychowawczynią domu dziecka. I mówi, że jej marzeniem było zostać polonistką. Chciała studiować polonistykę i wszystko się udało, ale w związku z tym, że to były czasy, lata twardej komuny, była głęboko wierzącą osobą, nie znalazła zatrudnienia w szkole. I mówi: Ta kadrowa, która wtedy odmówiła mi zatrudnienia w szkole, powinna dostać wysokie miejsce w niebie, bo dzięki tej decyzji rozpoznałam swoje prawdziwe powołanie. Całe życie przepracowała w domu dziecka. Kiedy wystąpiła w tej audycji, była już emerytką i mówi: To jest moje szczęście. Ja dzisiaj jestem na emeryturze, ale przychodzę do tych dzieci, jestem dla nich babcią. Temu przyszyję guzik, tego pocieszę, temu podmucham rękę, kiedy się zrani, z tym odrobię zadanie. Nie wyobrażam sobie życia bez tych dzieci. Zapytana przez dziennikarkę: – A jakie pani miała grupy, trudne? Ona mówi: Proszę pani, jakie grupy? Dla mnie każde dziecko liczy się oddzielnie, ja nigdy nie miałam żadnych grup. – A dzieci, które stwarzały problemy, kłopoty? – Tacy wychowankowie, którzy stwarzali kłopoty, najlepiej się zapowiadają. I moi kochani, słuchając rozmowy dziennikarki właśnie z tą panią, „mamą wielu dzieci”, doszedłem do wniosku, że rzeczywiście Pan Bóg pokierował jej życiem w taki sposób, że odsłoniła się po raz kolejny ta prawda, że drzwi do szczęścia, drzwi szczęścia, otwierają się na zewnątrz.

Nie każdy będzie żył w rodzinie. Wola Pana Boga wobec każdego człowieka jest inna. Ktoś jest księdzem, siostrą zakonną, bratem zakonnym, mężem, żoną czy może żyć w stanie wolnym, ale drzwi jego serca otwierają się na zewnątrz. Zawsze jest jedna zasada, która czyni życie szczęśliwym. Człowiek musi kochać. Dzisiaj Jezus mówi o małżeństwie, o rodzinie, ale w innych miejscach mówi, że są osoby, które również mają inną drogę. Ta ewangelia dzisiejsza nie jest skierowana tylko do małżonków. Mamy dzisiaj okazję, by przede wszystkim podziękować Panu Bogu za dar rodziny, bo przecież gdyby nie małżeństwo naszych rodziców, gdyby nie nasz ojciec i matka, nie ich miłość – nie byłoby nas na świecie. Zawdzięczamy temu związkowi nasze istnienie, naszą egzystencję. Ale również ta ewangelia mówi o tym, że istotą i drogą do szczęścia jest miłość – jest życie dla Pana Boga i dla drugiego człowieka. Pamiętajmy, że drzwi szczęścia otwierają się zawsze w jednym kierunku – na zewnątrz.

A kto rządzi w Kościele? To brzmiące troszkę prowokacyjne pytanie jest tematem kolejnego podcastu księdza Piotra i księdza Mateusza. Zapraszamy.

5 Niedziela Wielkiego Postu rok B

5 Niedziela Wielkiego Postu rok B

5 Niedziela Wielkiego Postu rok B (Mt 21, 33-43. 45-46) Każdy z nas, podobnie jak ziarno, ma w sobie potencjał do przemiany i przynoszenia obfitych plonów, ale wymaga to pewnego rodzaju „obumierania” – czyli gotowości do wyrzeczenia się egoizmu, wygody, a czasem nawet...

4 Niedziela Wielkiego Postu rok B

4 Niedziela Wielkiego Postu rok B

4 Niedziela Wielkiego Postu rok B (J 3, 14-21) Dlaczego w naszym świecie, nawet całe narody, bezkarnie popełniają zło? Jak to możliwe, że ludzie walczą z Bogiem, śmieją się z Niego, a wydaje się, że "nic się nie dzieje"? Zapraszam Cię na niezwykłą podróż w głąb tych...