To, czego słuchamy, jest bardzo ważne. Czego słucham? Czym się karmię? Nikt do ogródka nie wprowadza chwastów. Moi drodzy, nieraz jesteśmy zdani na słuchanie czegoś, czego byśmy nie chcieli usłyszeć. W jednym z takich mocnych przekaźników w Internecie, na jednej z platform, znalazłem ostatnio obszerny wywiad jednego z byłych kleryków. Pisze tak: „Bardzo wielu młodych ludzi, którzy idą do seminarium, to ludzie zwyczajnie brzydcy, z wadami lub dziwactwami fizjonomii. Pomyślałem sobie, no, tyle się mówi o mowie nienawiści… Nie chcę tego komentować. Trudno mi mówić, ponieważ sam należę do tych ludzi, którzy przeszli przez seminarium. W tym momencie przypomniał mi się jeden moment: spotkanie ojca świętego Benedykta XVI z młodzieżą Rzymu i Lacjum. To było w 2006 roku Chłopak, student pedagogiki – Vittorio pyta Ojca Świętego o powołanie kapłańskie. I wtedy Benedykt XVI mówiąc, dlaczego poszedł do seminarium, powiedział tak: Panował reżim nazistowski, powiedziano nam otwarcie: W nowych Niemczech nie będzie już księży, życia konsekrowanego, jesteście niepotrzebni. Szukajcie sobie innego zawodu. I właśnie wtedy spotykając się z brutalnością tego systemu o nieludzkim obliczu pomyślałem sobie: Przeciwnie, bardzo potrzeba kapłanów.
Jezus uzdrawia dziś człowieka głuchoniemego, to znaczy, wczytując się bardziej precyzyjnie, dokładnie w tekst dzisiejszej ewangelii, dojdziemy do wniosku, że człowiek ten był niesłyszący, ale mówił. W greckim oryginale jest mowa o tym, że mówił niewyraźnie czy miał trudności w mówieniu, miał wadę wymowy. To jak najbardziej odpowiada obserwacji i potwierdzą to lekarze, pewnie logopedzi czy foniatrzy, że ten, kto nie słyszy, nie potrafi wyraźnie, poprawnie mówić.
Ale nie tylko brak umiejętności poprawnego mówienia jest skutkiem wady słuchu. Pamiętam, moja mama, która była logopedą, opowiadała o dziewczynce, która trafiła do jej poradni z orzeczeniem, takim wstępnym, wychowawczyń w przedszkolu, że jest dzieckiem niepełnosprawnym intelektualnie. O tym byli przekonani jej rodzice i wychowawcy. Jednak badania psychologiczne wykazały, że ma nadzwyczaj, nadwyraz wysoki iloraz inteligencji. Po prostu miała bardzo poważny niedosłuch. Wtedy jeszcze nie było badań przesiewowych słuchu i ta dziewczynka przez parę lat życia uchodziła za niepełnosprawną. To pozwala nam zrozumieć, dojść do wniosku, że ten, kto nie odbiera otoczenia, świata zewnętrznego poprzez zmysł słuchu, ma problemy ze zrozumieniem, że znalezieniem się w rzeczywistości.
W naszym diecezjalnym sanktuarium w Bielsku-Białej Hałcnowie znajduje się, tak jak w wielu zresztą sanktuariach, księga łask doświadczanych przez pielgrzymów. Kiedyś przygotowując się do kazania w tym sanktuarium, wziąłem tę książkę, zacząłem studiować i znalazłem ciekawy opis zdarzenia, które miało miejsce 2 lipca 1922 roku. Otóż opisuje to już dorosła kobieta: będąc dziewczynką do któregoś roku życia nie potrafiła mówić, była niemową. Mama wzięła jej siostrę i kuzynkę, pojechały bryczką na odpust do Hałcnowa, by prosić Matkę Bożą o uzdrowienie. Całą Mszę świętą modliły się o to, by ta dziewczynka zaczęła poprawnie mówić. Po Mszy świętej wsiadły do wozu, wracają. Jedna z kuzynek poszła kupić pierniki. Dziewczynka widząc swoją kuzynkę, wracającą ze słodyczami, krzyknęła na cały głos: „O, Kasia wraca ze straganu!” To było pierwsze zdanie, które wypowiedziała. Wszyscy byli zdziwieni, że potrafi mówić – owoc wysłuchanej modlitwy i radość z tego, że po Mszy świętej będzie coś dobrego ze straganu odpustowego.
Moi kochani, można nie słyszeć, jest to wielkie cierpienie. Dziś mamy urządzenia wspomagające, cały rozwój nauki języka migowego, także telewizja czy inne środki przekazu korzystają z tych możliwości, by dotrzeć do ludzi mających problem ze słuchem. Natomiast można również nie chcieć słyszeć. Dla mnie, kiedy usłyszałem dzisiejszą ewangelię, od razu mi przyszło na myśl, że gdzieś jest w Piśmie świętym w Nowym Testamencie mowa o tym, że ktoś zatykał sobie uszy, że specjalnie nie chciał słyszeć. Wystukałem w Googlach gdzie to jest. Okazało się, że jest to opis kamienowania świętego Szczepana. Jego prześladowcy zatkali sobie uszy, zaczęli krzyczeć i rzucili się na niego. A więc człowiek, który zatyka sobie uszy, to ktoś, kto nie chce słyszeć całej prawdy. Prośmy dzisiaj Jezusa, aby otworzył nam uszy, bo widzimy, że celowe zatykanie uszu na prawdę, tłumienie słuchu, żeby nie usłyszeć prawdy, która może być wymagająca, może prowadzić do tragedii. To jest bardzo znamienne, że bardzo niewiele słów jest podanych w ewangelii w języku aramejskim, tak dokładnie, jak to Jezus wtedy wymówił. Jest tam np. „Talitha kum” – „Dziewczynko, mówię ci wstań!” I to słowo z dzisiejszej ewangelii musi być bardzo ważne, skoro ewangelista przytoczył je w oryginale: „Effatha!” – „Otwórz się!” Prośmy, żeby Jezus nad nami wypowiedział to „Effatha!” dziś. Przyjaciele przyprowadzają tego człowieka niesłyszącego do Jezusa.
Moi kochani, widzimy, ile może zrobić przyjaciel. Jeżeli nie mam na kogoś wpływu, jeżeli bardzo się staram, mogę zawsze zrobić jedno – przyprowadzić go do Jezusa. I to jest zawsze skuteczne. Paralityka mimo trudności wpuszczają przez dach, przez otwór w dachu na linach jego przyjaciele. Odzyskuje zdrowie, mało tego odpuszczone są jego grzechy. Dobrzy przyjaciele przyprowadzają głuchoniemego, tego człowieka niesłyszącego, do Jezusa i on odzyskuje słuch. To jest prawo przyjaźni, że mogę mojego przyjaciela, na którym mi zależy, zawsze przyprowadzić do Jezusa. Przyjaciele tego niesłyszącego, to jest też bardzo ciekawe, mówią: „Jezu, połóż na niego ręce”, a więc dyktują Jezusowi, co ma robić. Tymczasem Jezus postępuje zupełnie inaczej. Bierze go na bok, wkłada mu ręce do uszu – coś bardzo dziwnego. Następnie naznacza jego język swoją śliną. Nie nakłada rąk, nie idzie za ich radą, ale go przywraca do zdrowia po swojemu. Nie dyktujmy Panu Bogu, co ma robić. Jezus chciał go wziąć na bok i nawiązać z nim bardzo intymną więź. Ja sobie pomyślałem, my nieraz brzydzimy się wziąć łyżeczkę, nawet po kimś z rodziny, bo to jest nie higieniczne. A tu Pan Jezus wykonuje coś takiego, co jest bardzo intymnym gestem – dotyka śliną jego języka – więc nawiązuje z nim bardzo bardzo bliską, intymną relację. Panie Jezu, wypowiedz nad nami dzisiaj to „Effatha!”, żebyśmy usłyszeli prawdę.
To, czego słuchamy, jest bardzo ważne. Czego słucham? Czym się karmię? Nikt do ogródka nie wprowadza chwastów. Moi drodzy, nieraz jesteśmy zdani na słuchanie czegoś, czego byśmy nie chcieli usłyszeć. W jednym z takich mocnych przekaźników w Internecie, na jednej z platform, znalazłem ostatnio obszerny wywiad jednego z byłych kleryków. Pisze tak: „Bardzo wielu młodych ludzi, którzy idą do seminarium, to ludzie zwyczajnie brzydcy, z wadami lub dziwactwami fizjonomii. Pomyślałem sobie, no, tyle się mówi o mowie nienawiści… Nie chcę tego komentować. Trudno mi mówić, ponieważ sam należę do tych ludzi, którzy przeszli przez seminarium. W tym momencie przypomniał mi się jeden moment: spotkanie ojca świętego Benedykta XVI z młodzieżą Rzymu i Lacjum. To było w 2006 roku Chłopak, student pedagogiki – Vittorio pyta Ojca Świętego o powołanie kapłańskie. I wtedy Benedykt XVI mówiąc, dlaczego poszedł do seminarium, powiedział tak: Panował reżim nazistowski, powiedziano nam otwarcie: W nowych Niemczech nie będzie już księży, życia konsekrowanego, jesteście niepotrzebni. Szukajcie sobie innego zawodu. I właśnie wtedy spotykając się z brutalnością tego systemu o nieludzkim obliczu pomyślałem sobie: Przeciwnie, bardzo potrzeba kapłanów.
Otwórzmy się na słowa Jezusa, wsłuchujmy się Ewangelię i myślę, że na pewno się na tym nie zawiedziemy. Jeżeli będziemy słuchać Jezusa, który dziś nad każdym z nas, jeśli tylko pozwolimy, by wziął nas na bok od tego rozkrzyczanego dzisiejszego tłumu – trzeba odejść na bok od tego tłumu, stanąć sam na sam z Jezusem – a wtedy On dokona wobec nas tego, czego dokonał wobec człowieka niesłyszącego: może komuś włoży swoje palce do uszu, może dotknie nas swoją śliną, może zrobi co innego… Każde pójście z Jezusem na bok od tłumu jest wielką niespodzianką, wielką niewiadomą i początkiem nowego rozdziału w życiu człowieka. Jesteśmy już po wakacjach. Bardzo się cieszę, że będziemy się znowu spotykać. Już od teraz co tydzień, będą również spotkania kulinarne. Przez wakacje będąc w różnych miejscach – będę się tym dzielił z wami – spotykałem się z osobami, które były z nami w czasie tych spotkań i czekają na dalsze odcinki, co nas upewniło, żeby dalej to robić. A już teraz, już dziś, ruszyliśmy znów pełną parą i zapraszam na spotkanie z księdzem Mateuszem i z księdzem Piotrem, którzy mówią, że można szukać Ducha Świętego i odkrywają miejsca, gdzie się schował. Zachęcam, żeby poszukać razem z nimi Ducha Świętego. Warto.