I tak jest w naszym życiu: te wszystkie miejsca, które nas bolą, gdzie coś nam zostaje zabrane, czegoś nie możemy osiągnąć, czegoś się boimy – to są miejsca, z których wyrastają korzenie, którymi możemy wrosnąć w latorośl, jaką jest Jezus Chrystus. Czy nie jest tak, że wtedy, kiedy najbardziej cierpimy, kiedy nam się w życiu nie układa, czujemy najbardziej obecność Jezusa? Wypuśćmy nasze korzenie, starajmy się, żeby te miejsca, które są otwartą raną nieraz – były szansą, że tymi miejscami wszczepimy się w pień tej latorośli, a jest tym pniem Jezus Chrystus.
Warto przeczytać książkę: „Ronald Reagan. Duchowa biografia”. Autor, który wcześniej napisał Krucjatę, kapitalną książkę ukazującą wspaniałego prezydenta USA Reagana jako zdeterminowanego przeciwnika komunizmu i zmieniającego bieg dziejów Europy i świata chciał zamieścić w tej książce jeden rozdział poświęcony duchowości Reagana i jego religijności. Okazało się, że na ten temat nazbierał tyle materiałów, że starczyło na całkiem nową, osobną książkę. Reagan był człowiekiem głęboko wierzącym. Zapytany przez jednego z dziennikarzy, jak to się stało, że doprowadził do upadku komunizmu na świecie, powiedział: To nie jest moja zasługa. To jest zasługa całego naszego teamu kierowanego przez Bożą Opatrzność.
Historia Reagana skojarzyła mi się z dzisiejszą Ewangelią. Jezus mówi, że jest krzewem winnym, a Ojciec tym, który ten krzew uprawia. Wszystkie gałązki, które nie przynoszą owoców ten Ojciec, Bóg – dobry Rolnik odcina, a te, które przynoszą owoc – oczyszcza. To oczyszczanie dla rośliny, gdyby potrafiła krzyczeć, byłoby chyba bardzo bolesne i by dawała znać o tym. W naszym życiu również to oczyszczanie gałązek boli, bo to są te wszystkie wydarzenia, których nie chcemy, które trzeba odciąć, bo nam szkodzą.
Reagan ma 22 lata. Skończył właśnie chrześcijański uniwersytet w północnej Illinois. Szuka pracy. W Stanach Zjednoczonych trwa Wielki Kryzys. Reagan jedzie stopem do Chicago, nie znajduje tam pracy i nagle pojawia się nowa oferta. Montgomery Ward otwiera wielki sklep w swojej rodzinnej miejscowości Dixon i tam Reagan ma objąć kierownictwo w dziale sportowym. Świetnie się do tego nadaje, jest urodzonym sportowcem – pływakiem, ratownikiem, gwiazdą futbolu na swojej uczelni. Ma wspaniałą aparycję. Ale okazuje się, że inny chłopak uprzedza go. Nie dostaje tej pracy – a miałby 12 i pół dolara na tydzień. Uratowałby swoją rodzinę.
Wraca zrozpaczony do matki. Mówi co go spotkało, a mama – Nell Reagan – głęboko wierząca chrześcijanka mówi: Nie martw się, wszystko jest częścią Bożego planu, nawet najbardziej zniechęcające niepowodzenia. Kiedy ci się coś w życiu nie udaje, nie przejmuj się, zaufaj Bogu i idź dalej. Reagan wierzy w te słowa mamy – dlatego że pochodzą z Biblii i to z Biblii jego matki. I co się okazuje: wkrótce potem otrzymuje pracę w miejscowej rozgłośni radiowej, gdzie zostaje szefem działu sportowego. Zarabia 75 dolarów na tydzień, a więc kilka razy więcej niż w tym sklepie. Mało tego – jest tak świetnym dziennikarzem i komentatorem sportowym, że nagle otwiera się przed nim droga nie tylko do radia, ale do kina – zostaje aktorem, do polityki – a w końcu do Białego Domu. Wszystko dlatego, że nie dostał pracy w sklepie.
Moi drodzy, Ojciec jest najlepszym opiekunem winnej latorośli i wie, które gałązki należy odciąć – dla naszego dobra. Więc jeśli coś cię w życiu boli, coś ci się nie udaje, czuję, że coś w Twoim życiu odpada, nie martw się – zaufaj dobremu Bogu.
Ostatnio mieliśmy tutaj z księdzem Piotrem żniwa – tę miętę, którą widzieliście nieraz w naszych filmikach, ścinaliśmy – zrobiliśmy z tego wspaniały syrop miętowy z cytryną, ale mało tego – również musieliśmy tę miętę oczyścić, bo było wiele pędów, które już były zeschnięte, suche, nie nadawały się do niczego. Okazuje się, że podobnie jest z winną latoroślą – w tych pędach do odcięcia – takich zdrewnianych, suchych, nadgniłych – tam lęgną się wszystkie szkodniki, które niszczą potem winorośl. Tam są pasożyty, tam toczy się grzybica. Gdyby uprawiający nie odciął tych pędów, zniszczyłby całą winorośl. Moi kochani, mam tutaj może nie winorośl, ale to jest fikus Beniamina. Chcę sobie ten fikus ukorzenić. W Internecie poszukałem sposobów, takich porad, jak najlepiej ukorzeniać tego typu rośliny. Co się okazuje – trzeba zostawić dwa listki – to jest dobry sposób – a wszystkie inne pędy i listki odciąć. I okazuje się, że w tych miejscach, gdzie dokonujemy tego cięcia, właśnie te miejsca muszą być zanurzone w wodzie, bo stąd wyrosną korzonki po trzech, czterech tygodniach z odciętych miejsc wyrosną korzonki.
I tak jest w naszym życiu: te wszystkie miejsca, które nas bolą, gdzie coś nam zostaje zabrane, czegoś nie możemy osiągnąć, czegoś się boimy – to są miejsca, z których wyrastają korzenie, którymi możemy wrosnąć w latorośl, jaką jest Jezus Chrystus. Czy nie jest tak, że wtedy, kiedy najbardziej cierpimy, kiedy nam się w życiu nie układa, czujemy najbardziej obecność Jezusa? Wypuśćmy nasze korzenie, starajmy się, żeby te miejsca, które są otwartą raną nieraz – były szansą, że tymi miejscami wszczepimy się w pień tej latorośli, a jest tym pniem Jezus Chrystus.
Moi kochani, co by było, gdyby Reagan pracował w sklepie na dziale, na stoisku sportowym? Może by był szczęśliwym sklepikarzem, ale na pewno nie zrobiłby tego, czego dokonał. Nie zmieniłby losów nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale całego świata. Bo to on przecież z Janem Pawłem II doprowadzili do zmiany oblicza tej ziemi w przełomowym okresie dziejów Europy i świata.
Syn Ronalda Reagana – to było w okolicach Wielkiej Nocy w 1988 roku – leciał z nim Air Force One i widzi, że tata porusza rękami i coś odlicza. Tato, co to liczysz? Co się dzieje? – Odliczam miesiące – zostało tylko dziewięć, żebym mógł znowu chodzić do kościoła. – Dlaczego nie chodzisz do kościoła? – Od zamachu unikam zgromadzeń religijnych, boję się, żeby zamach się nie powtórzył. A gdyby się to stało w kościele, tylu niewinnych ludzi by ucierpiało. Więc unikam kościołów, które nie są najlepiej zabezpieczone, ale już w styczniu, za dziewięć miesięcy zacznę znowu przeżywać niedzielne poranki z moim Panem, których nie mogę się już doczekać.
Jezus mówi dziś w Ewangelii, że z naszym życiem jest podobnie jak z gałązką winorośli: nie może przynieść owocu, jeśli nie jest zjednoczona z resztą krzewu. Gałązka odcięta usycha – można ją spalić, wrzuca się ją do ognia i płonie. I podobnie my – jeśli nie będziemy trwali w Jezusie – nie przyniesiemy owocu. Ktoś może powiedzieć: No dobrze, ale są ludzie niewierzący, nie mający żadnego związku z Jezusem, a wśród nich są owoce. Też nad tym myślałem i przypomniała mi się moja wycieczka sprzed paru lat. Szedłem z księżmi do źródeł Sanu w Bieszczadach. Polecam tę trasę – ma chyba gdzieś 16 kilometrów. Idzie się tam pieszo. I idąc do źródeł Sanu, gdzie można stanąć przy źródełku i jedną stopą być w części ukraińskiej i polskiej – przechodzi się przez miejscowość Sianki – i to jest niesamowita miejscowość, o niesamowitej historii – tragicznej. Otóż dzisiaj nie ma śladu po tym, że tam była zaludniona, piękna miejscowość wypoczynkowa, był kurort narciarski, działały hotele, restauracje, pensjonaty, a dziś to jest sama trawa, nie ma śladu po tym, że istniała tam jakaś miejscowość i to o tak wspaniałej ofercie dla turystów. W ramach akcji Wisła cała miejscowość została spalona i zrównana z ziemią. Jedynym takim pomnikiem jest Grób Hrabiny, gdzie można się zatrzymać. A co świadczy o tym, że tam kiedyś były domy, że mieszkali ludzie, przyjmowali gości? Bo gdzieniegdzie rosną jeszcze drzewa owocowe, które w takiej dziczy by nie rosły. Świadczą o tym, że tam kiedyś było coś innego, że ta miejscowość miała zupełnie inny charakter niż teraz. I podobnie jest z Europą – to, że mówi się dużo o braterstwie, że jest jeszcze humanizm – to są wszystko pozostałości po tym, co wniósł Jezus Chrystus.
Europa odżegnuje się dzisiaj od Ewangelii. Natomiast to, że jeszcze mamy pewne wartości duchowe, to że jeszcze rozwija się jakiś etos, to jest spuścizna chrześcijaństwa, która tak jak te sady zostały w siankach, tak gdzieś jeszcze, jeszcze jest, jeszcze się rozwija, jeszcze jakimś rozpędem to wszystko trwa, ale patrząc na dzieła, chociażby dotyczące starożytności – taka klasyczna pozycja Wernera Jaegera pod tytułem Paideia – tam ten autor, znawca kultury europejskiej stawia tezę, że tam, gdzie upada etos, tam gdzie upada duch, tam zbliża się koniec cywilizacji.
Latorośl, która jest zakorzeniona, gałązka, która jest zakorzeniona, zaszczepiona w winnej latorośli, przynosi owoc. Wypuść korzenie. W tych miejscach, które są najbardziej bolesne, które napełniają cię największym lękiem i obawą, kryje się największa szansa. Ojciec ma cię w swojej opiece. To On opiekuje się latoroślą twojego życia. Jeżeli coś odcina, gdzieś mówi: Nie, gdzieś ta jego ojcowska ręka dokonuje cięcia, to właśnie to miejsce staje się szansą zakorzeniona się w Chrystusie. Skorzystamy z tej szansy.
Podobnie jak przed tygodniem, wysłuchałem już bardzo dobrej rozmowy księdza Piotra z księdzem Mateuszem i znowu ta część Katechizmu, którą akurat omawiają, koresponduje z dzisiejszą Ewangelią. Warto posłuchać rozmowy księdza Piotra z księdzem Mateuszem.